TKMunizm

Komunizm w Polsce wcale nie skończył się 34 1/2 roku temu, ani nigdy później. Wtedy nastał TKMunizm, którego manifestem jest słynne „Teraz K..wa My”. Naprzemiennie, lecz niezmiennie rządzą KTOSie, czyli Którzyś Towarzysze Okrągłego Stołu, i na zmianę się nie zanosi. Może nawet epoka TKMunizmu w Polsce okaże się dłuższa, niż 45-letnie rządy komunistów sowieckich.

Wśród wielu zmian, które mogłyby zostać uznane za kluczowe dla „transformacji” końca XX wieku w Polsce, centralne znaczenie ma zapewne wprowadzenie podatku PIT 5 lipca 1991 roku. Jak dotąd głównym celem komunistów było „wyzwolenie” ludu pracującego od utrzymania czerpanego z ziemi, tak teraz głównym celem przemian stało się uczynienie wszelkiej pracy najemną. To w krajach rządzonych przez transformowanych komunistów pojawia się pojęcie płacy minimalnej, a we wszystkich kontekstach, w których to pojęcie funkcjonuje, chodzi o czerpanie korzyści przez państwo z pracy osób prywatnych, więc o mniej lub bardziej otwartą formę NIEWOLNICTWA.

Otóż państwo transformowane XXI wieku (każde, które formalnie zmieniło swój ustrój „po przejściach” minionej epoki) traktuje wszystkich swoich mieszkańców (nie tylko obywateli, ale również, co wyjaśnia postępowanie w tym względzie, migrantów) jako niewolników, zaś ich kieszeń – jako nową formę państwowej własności ziemskiej, źródło długoterminowego zysku. Przejmowanie ziemi i znajdujących się na niej nieruchomości oraz środków transportu było formą dominacji gospodarczej i politycznej w czasach pierwszych trzech rewolucji przemysłowych, zaś czwarta rewolucja przemysłowa, wyznającej socjalizm sztucznej inteligencji, preferuje władzę nad najdoskonalszym ze środków produkcji, jakim jest człowiek.

Państwo polskie już od czasów Komisji Edukacji Narodowej, uposażonej kosztem jezuitów, aktywnie bierze udział w grabieży własności kościelnej, pochodzącej z darowizn osób prywatnych. Po epoce pozornej restytucji tych dóbr poprzez odpisy składek ubezpieczeniowych, w tej samej mierze realnych co całe aktywa ZUS, teraz-K-Munizm zamierza zamienić na odpis podatkowy, czyli z kieszeni podatników, udając, że nie rozumie różnicy realnej – między wartością aktualną i wartością możliwą. Wszystko zależy od tego, czy kościelni eksperci na fali zmian doktrynalnych „dadzą się zrobić” – czyli na tyle stracą pojęcie o klasycznej metafizyce, że w zakresie najzupełniej realnej fizyki przestaną rozumieć, czym się różni wartość nieruchomości, posiadanej przez człowieka wolnego, zwana po niemiecku nieprzypadkowo Realität, od wartości jedynie potencjalnej – kieszeni zniewolonego podatnika.

Dodaj komentarz